Zbigniew Ambrożewicz
Principia, Vol 59-60, 2014, pp. 5 - 45
https://doi.org/10.4467/20843887PI.14.001.2971Zbigniew Ambrożewicz
Principia, Vol 56, 2012, pp. 187 - 213
https://doi.org/10.4467/20843887PI.11.011.0587
Fragment
W Narodzinach tragedii Fryderyk Nietzsche dowodził, ze sztuka teatru zawdzięcza swoje istnienie dwóm żywiołom lub raczej – jak to sam Nietzsche określał – popędom, czyli sposobom artystycznego przedstawiania rzeczywistości: dionizyjskiemu i apolińskiemu. Dionizyjskość to dla Nietzschego muzyczność – ekstatyczna amorficzność; apollińskość, z kolei, to plastyczność, pełna form i kształtów ułuda, wyśniona, by w znośnej dla człowieka postaci ukazać trudną do zniesienia dionizyjską prawdę. Prawdę tę ujawnił królowi Midasowi schwytany przezeń Sylen, towarzysz Dionizosa: „Najlepsze jest dla ciebie zupełnie nieosiągalne: nie narodzić się, nie istnieć, być niczym. Najlepsze zaś po tym jest dla ciebie – prędko umrzeć”. Ta dionizyjska prawda dotyczy zatem nie tylko artystycznego przedstawiania, lecz mówi coś również o ludzkiej kondycji. Wyrażenie zaś w dionizyjski sposób strasznej dionizyjskiej prawdy dalekie musi być od wyważonej harmonii i zdystansowanego umiaru. Jedyne na co może liczyć zapamiętały w szaleńczej trwodze dionizyjski „artysta” to zagubienie się w panteistycznej jedności wszystkich ludzi i przyrody Ale wtedy też różnica pomiędzy dziełem sztuki, artystą a odbiorcą zaniknie, pogrążona w ekstatycznym upodobnieniu. By sztuka stała się możliwa, niezbędna staje się apollińska forma i dający chwilę wytchnienia dystans. Chociaż apollińskość i dionizyjskość mają w intencji Niezschego estetyczne znaczenie, ich ogólnokulturowy sens zidentyfikowano dość szybko. Carl Gustav Jung zarzucał Nietzschemu, że zapomniał on o podstawowym dla Greków religijnym sensie tej antynomii: „Estetyzm jest nowoczesnymi okularami, przez które psychologiczne tajemnice kultu Dionizosa widzi się w takim świetle, w jakim starożytni z pewnością nigdy ich nie widzieli ani nie przeżywali”.
Zbigniew Ambrożewicz
Principia, Volume 64, 2017, pp. 109 - 154
https://doi.org/10.4467/20843887PI.17.004.9276In this article, I show that contemporary individualism is strongly rooted in Christian thinking about the person (divine and human). I endeavour to demonstrate the gradual aspiration to the utmost individualisation and separation of the human subject, beginning with the first definitions of the person. I outline the process of self-authorisation, whereby moral and cognitive powers formerly ascribed to God are transferred to the human subject. That process ultimately leads to (divine) transcendence becoming fixed in (human) immanence, and so to the full individualisation of the subject. In this article, I focus in particular on St Thomas Aquinas, generally seen as a precursor of personalism, and on Søren Kierkegaard, as a thinker in whom one can observe almost first-hand the emergence of self-authorisation and its various consequences. I end by looking at individualism and singularity in terms of mythology and the myth of Western culture, yet grounded on real existential foundations.