Świadomość biegu czasu taka, by stała się dla kogoś historią, nie jest czymś powszechnym. W pierwotnych i tradycyjnych społecznościach czas stanowił wymiar organicznego, uduchowionego kosmosu i nie oddzielał się od świata zdarzeń uformowanych w abstrakcyjne następstwo chwil, układających się w linię biegnącą od nieskończenie oddalonego początku w stronę nieskończenie dalekiej przyszłości. Był postrzegany raczej jako forma rosnącego „drzewa” świata, którą bardzo trudno oddzielić od jej zawartości. W tym kontekście pytanie o tożsamość człowieka to pytanie o jego miejsce w świecie, bowiem to ono stanowi szczególny wymiar podmiotowości. Organiczność wszechświata w pierwotnym światopoglądzie to także jego dynamika, a jej dwoma wy znacznikami (idąc za antropolingwistami) jest to, co możliwe, i to, co zrealizowane. Swoją względną stałość taki świat uzyskuje w perspektywie niezmiennych praw magii, jakie nim rządzą. Być może ta właśnie stałość magicznych praw pozwalała na ukonstytuowanie się światopoglądu zdolnego do dalszej, już religijnej ewolucji.